Moja recenzencka przeszłość
Nim jednak przejdę do samego opisu filmu, muszę podzielić się miłym wspomnieniem. Recenzowałem filmy jako współprowadzący program kinowy, gdy rozwijaliśmy małe, studenckie przedsięwzięcie telewizyjne w Katowicach. Stąd też moje zamiłowanie do recenzji kinowych. No dobrze… filmy zawsze lubiłem, a mówić o nich innym, to wielki zaszczyt. Więcej o pracy przy „Kanapie Filmowej” napiszę pewnie kiedyś, kiedy najdzie mnie bardziej nostalgiczny nastrój.
„Piąty element”, Dystopia przyszłości, źródło: sonypictures.com/kadr z materiału promocyjnego filmu

„Piąty element”, Korben Dallas w którego wciela się Bruce Willis, źródło: sonypictures.com/kadr z materiału promocyjnego filmu
Historia
O czym opowiada film to zawsze kluczowe pytanie. „Piąty element” zaczyna się w zapomnianej egipskiej świątyni, w której archeolog prowadzi badanie. Jego naukowe dociekania przerywa lądowanie statku kosmicznego i przybycie bliżej niezidentyfikowanych istot z innej planety. Zabierają one cztery kamienie zamknięte w świątyni a także centralną istotę, którą oczywiście jest piąty element. Całość tej pierwszej sekwencji kończy się dość dramatycznie, gdy asystent naukowca zaczyna strzelać. Z tła wyrażonego w dialogu dowiadujemy się o potężnej złej mocy, która przybywa raz na 5 tysięcy lat, by zabijać życie. Z racji, że jej następne przybycie ma odbyć się za trzysta lat, mamy już czas akcji filmu. W moich recenzjach staram się unikać naświetlania większej sekwencji wydarzę dzieł, czy to książek, czy też filmów. Stąd więc powiem tylko, że akcja skacze następnie do XXII wieku, kiedy zło zbliża się do Ziemi. Jak łatwo się domyślić wydarzenia toczą się szybko.Gra aktorska i dialogi
Pierwsze skrzypce tego filmu to Bruce Willis wcielający się w Korbena Dallasa. Wycofanego ze służby komandosa, który ma kilka problemów z własnym życiem. Towarzyszy mu Milla Jovovich, tytułowy Piąty Element, a w filmie Leeloo. Do tego kreacje aktorskie Garego Oldman, czy Chrisa Tuckera to aktorstwo na prawdziwie światowym poziomie.
„Piąty element”, Antagonista filmu Jean-Baptiste Emanuel Zorg, w jego roli Gary Oldman, źródło: sonypictures.com/kadr z materiału promocyjnego filmu
Scena operowa
Jednej sceny nie mogę sobie odpuścić. Nie będzie to chyba spoiler, jeśli powiem, że w całym filmie za arcydzieło montażu muzycznego uważam sekwencję operową. Jest to pięć minut przeskoku między występem w sali galowej a walką Leeloo w garderobie śpiewaczki. Kontrast kolorystyczny, jaki wypracowali twórcy w tej scenie po prostu ciąży, w pozytywny sposób. Śpiewaczka jest istotą niebieską, gdy Leeloo „tańczy” w czerwieni. Symbolikę tej sceny dostrzegłem dopiero po którymś razie a właśnie takie sekwencje filmowe najbardziej zapadają mi w pamięci.
„Piąty element”, LeeLoo w scenie operowej, źródło: sonypictures.com/kadr z materiału promocyjnego filmu
Dodaj komentarz