Trzy ludzkie sylwetki na tle czerwonej kurtyny teatralnej
źródło: unsplash.com, autor: Kyle Head

Sięgać do klasyki. O „Baronie Cygańskim” w operze

Obcowanie ze sztuką, czy jest to film, książka, czy (jak w tym wpisie) operetka, to fascynujący moment szukania zrozumienia. Jeśli zaczynam trochę zbyt filozoficznie, możesz czytelniku to zepchnąć na barki mojego wykształcenia. Podzielę się refleksją, która przeszła przez moje myśli mniej więcej w poniedziałek (29 maja), ale wykrystalizowała się około środy (31). Jej bezpośrednim powodem było przedstawienie operowe do muzyki Johanna Straussa „Baron Cygański”.

Odrobina historii

Do nazwiska Straussów mam bardzo pogodny stosunek od roku 2010. Ostatnie miesiące tego roku spędziłem bowiem „na emigracji” żyjąc i ucząc się w Wiedniu. Johanna Straussa muzykę w stolicy Austrii można bardzo często usłyszeć, nie mówiąc o znanym na cały świat pomniku jego osoby… a może to syn? Mniejsza. Omawiana operetka została zaprezentowana światu 24 października 1885 r. Jest to trójaktowe dzieło opowiadające łatwa w odbiorze historię miłosną. Jest tu odrobina mistycyzmu, zakopany skarb, hodowca świń, szlachcic i tytułowi cyganie. Jest też w drugim akcie wyprawa wojenna, która praktycznie nie istnieje w głównej opowieści, jest oczywiście i XIX-wieczny Wiedeń, czyli ówczesna stolica świata. Akcja operetki toczy się w okresie monarchii Habsburskiej. Język oryginalny jest oczywiście niemiecki, choć nie można zapomnieć wspaniałego tłumaczenia z jakim sam w niedzielę (28 maja) obcowałem. Dzieło wystawiał utalentowany i bardzo zgrany zespół Opery Śląskiej w Bytomiu. Ta natomiast tak pokazała zakres fabularny ulotka informacyjna:
„Baron Cygański” jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych dzieł Johanna Straussa, w którym cygański żywioł przeplata się z wiedeńską elegancją, a wielkie sceny zbiorowe – z nastrojowymi ariami i duetami. To klasyczna operetka w pięknych kostiumach, barwnej scenografii ziemi węgierskiej i Wiednia. Urzekająca muzyka, popisy wokalne, i wspaniałe sceny baletowe. To arcydzieło gatunku o wyjątkowym uroku.
Trudno się z tym nie zgodzić. Nie będę próbował recenzować wystąpień i aranżacji Krzysztofa Dziewięckiego, czy też kostiumów Małgorzaty Słoniowskiej. Nie czuję się kompetentny w tych dziedzinach. Powiem tylko, że każdy aspekt tego trzygodzinnego widowiska był wart spędzonego czasu. Na pewno była tego warta ostatnia pieśń, w której rozbrzmiewa „Wielka sława, to żart, | książę błazna jest wart”. Fraza, która jest rozpoznawczym elementem „Barona Cygańskiego”.

Opera miłą odskocznią

Po tym, jak nie miałem okazji od lat być w operze, choć niejednokrotnie obcowałem z tzw. wysoką kulturą zwłaszcza w teatrze, była to niewypowiedziana odmiana. Nie ma bowiem nic bardziej angażującego widownię, jak wspólny, klasyczny perficiendi, który polecam gorąco każdemu. Chcących przeczytać więcej o „Baronie Cygańskim” polecam stronę Opery Śląskiej w Bytomiu. Tutaj. Opera gra tę produkcję od wielu lat, wystawiana była też kilka la temu w Warszawie. Można się też spodziewać, że z racji klasycznego statusu, szybko z desek oper świata nie zniknie. Do klasyki bowiem zawsze warto wracać… pokazuje ona jacy możemy być i do czego możemy dążyć.

You may also like...

You cannot copy content of this page