Fabuła
Zacznijmy jednak od starego dobrego zarysowania fabuły, bo myślę, że bez tego dobrej recenzji się zrobić nie da. Spokojnie, nie będzie wdawania się w głęboką fabułę, bo nie mam w zwyczaju psuć zabawy czytającym moje wrażenia. Więcej. Byłby to grzech wobec tego filmu i epizodu IX, który chyba ma trafić do kin w 2019 r. Odnajdujemy bohaterów krótko po tym, jak dokonali niemożliwego i zniszczyli planetę-bazę gwiezdną Najwyższego Porządku. Nie jest im jednak łatwo, bo – jak to w GW bywa – siły zła depczą im po piętach. Triumf mimo wielkiego hurra, odbija się czkawką. Finn (wspomniany już John Boyega) budzi się na statku medycznym Rebelii po urazie, którego doznał na koniec ostatniego filmu, Poe Dameron (pilot rebelii, w tej roli Oscar Isaac) ratuje całą flotę, czym popada w konflikt z generał Organą (ostatnia rola zmarłej przed rokiem Carrie Fisher). Cóż… Początek filmu to odrobina chaosu, ubrana w dobrą oprawę. Jednak można czuć się trochę zagubionym.
Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
Karuzela? Nie do końca
Film po pierwsze nie dzieje się w jednym miejscu, nie dzieje się nawet w kilku miejscach. On praktycznie płynie wraz z flotą Rebelii, którą miota na lewo i prawo. Brak ukotwiczenia w znanych miejscach, czy nawet w bliżej określonych lokacjach nadaje obrazowi pewnej dynamiki, którą twórcy chcą się odciąć od monotonii części VII i wcześniejszych sposobów opowiadania narracji przez Lucasa. Cały obraz ma tę dynamikę, która wraz z ciągłą zmianą sytuacji i okoliczności tworzy karuzelę emocji w jakiej działają postaci. I o ile pomysł był dobry, pewnie też działał w scenariuszu, to wykonanie nie jest już tak obiecujące.
Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
„Dołącz do mnie.”Nie będę pisał więcej o fabule. Krótko. Ciągnie ona ten film. Jest dobrym motorem, ale niczym więcej. Emocje wywołane pierwszą częścią filmu pozwalają dobrze oglądać kolejną godzinę, ale w pewnym momencie to paliwo się kończy. Finał, nawet stylizowana na wielki, epicki koniec, nie ma ciężaru gatunkowego, jaki był w pojedynku Lucka z ojcem w części V, czy w starciu finałowym przed Imperatorem w części VI.

Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
Gra aktorska
Aktorzy grają dobrze. Prym wiedzie tu Mark Hamill, który na przestrzeni lat od pierwotnej trylogii urósł na wyśmienitego aktora. Luck jest zgorzkniały gdy trzeba, pełen gniewu i złowrogi gdy trzeba, a w finale filmu ukazuje kunszt, gdy gra pogodzonego z losem Jedi.
Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube

Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
Efekty wizualne i akustyczne
To stwierdzenie można też odnieść do efektów specjalnych. Obraz z ekranu bije realizmem, kolorem. Dobrym, przemyślanym i spójnym światem. Szczególnie podobały mi się finalne sceny, które mają imponujący rozmach, nawet jeśli nie mają tego „czegoś”. Jest w nich ciężar i dobry montaż, do którego pasuje muzyka. Emocje wywoływane przez kolory współgrają z grą aktorską na dobrym, przyzwoitym poziomie.
Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
Kto to jest „Ostatni Jedi?”, Podsumowanie
Nim podsumuję ten obraz. Pytanie: Kto to jest „Ostatni Jedi?” Odpowiedź jest niestety przewrotna w tym filmie. Powiem tylko tyle, żebyście nie dali się zwieść, że to Luck. Ten film chce zagrać na uczuciach fanów i tylko pośrednio mu się to udaje. Obraz nr VIII robi jedną rzecz dobrze, eliminuje kolejny element, który łączy te SW z pierwotną trylogią. Jednak robi to za późno, za wolno i za mało. Myślę, że scena kończąca ten obraz musiałaby kończyć część VII. Wówczas zostałoby więcej w przyszłych filmach na zbudowanie swojej, własnej marki SW, której autorami byliby Abrams i Rian Johnson (reżyser). A tymczasem mamy film, który zawisł jakoby między wielką spuścizną Lucasa a bliżej nieokreśloną, niespójną wizją producenta i reżysera, którą trzymają w powietrzu niedopracowanie gry aktorskiej nowych głównych postaci (czy raczej aktorów grających te osoby) i obecni w filmie bardzo Luck Skywalker (Mark Hamill) i starzejąca się Leia (Carrie Fisher). Zwłaszcza te dwie ostatnie postaci, a już na pewno Luck, kradną ten obraz, gdy widź powinien iść do kina na przygody Rei i Finna, na odwagę Poe, czy też na grozę, którą ma wzbudzać Ren. Tymczasem wychodzi się z seansu pamiętając Lucka… w jego „niby scenie życia”. Iść, zobaczyć, docenić i chyba nic więcej.
Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube

Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi, kadr z filmu, materiały promocyjne, Dystrybucja w Polsce: Disney, źródło: Star Wars/YouTube
Dodaj komentarz