Komputer z otwartym programem do edycji fotografii
źródło: unsplash.com, autor: Radek Grzybowski

Wielki powrót Pedro Almodóvara? No… nie. „Julieta”

Hiszpanki film ważnego reżysera, który nie dał mi tego czego oczekiwałem. Całą recenzję zastanawiałem się co to tak de facto było czego oczekiwałem. Mam taki zwyczaj, że wchodzę na opis filmu nim zacznę jego recenzję, by dowiedzieć się kilku rzeczy. A. Kto stoi za obrazem, bo nie zawsze wiadomo to, nawet o oglądaniu całego filmu. Czasami nazwiska nie do końca się zgadzają. B. Lubię poznać datę premiery i C. Zawsze jest fajnie zobaczyć kto obraz wyróżnił- w ostatnim punkcie chodzi mi o nagrody. Z dramatem Almodóvara z 2016 roku jest tak, że ma jedną nagrodę i 16 nominacji . Nagroda to Goya dla obsadzonej w tym filmie  Emmy Suárez. To może znaczyć dwie rzeczy. Pierwsza to, że 2016 był świetny dla kina i tak dobry obraz po prostu nie wytrzymał konkurencji lub, że „Julieta” to nie jest dobre kino. Pod koniec tej recenzji będziecie wiedzieć, jakie spojrzenie mnie przekonuje.

Historia

Nauczyłem się, że recenzja musi zarysować historię. Bez tego trudno mówić o bohaterach, trudno mówić o napięciu. Bardzo lubię ten moment opisywania wrażeń z projekcji, bo dodaje on życia moim przemyśleniom i pozwala ostatni raz wyrazić w sobie cały film. Bohaterkę opowieści Almodóvara, tytułową Julietę, poznajemy w dojrzałym stadium jej życia. Postać ma ponad 40 lat, może nawet 50. Jest dobrze sytuowaną, zakochaną kobietą żyjącą w Madrycie. Stolica Hiszpanii jest w tym obrazie jednak tylko tłem. Julieta i jej towarzysz – Lorenzo – mają opuścić Hiszpanię. Niebawem wyjadą do Portugalii. Dlaczego? To nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że bohaterkę coś zatrzymuje. Jak się potem okazuje ma ona w swojej pamięci niezabliźnioną ranę z przeszłości. Julieta ma córkę, której historia zaczyna się odsłaniać z kolejnymi minutami narracji. Prowadząc nas od chwili poczęcia Antíi aż do konkluzji i rozstania, aż po finał filmu. Jest to dramat w którym pojawia się kochanek, kobiety, relacje damsko męskie, ojciec, chora matka, brak miłości, miłość homoseksualna, dużo niezrozumienia i… pewien niedobór życia społecznego na jaki cierpią bohaterowie Almodóvara w tym filmie, ale o tym za chwilę.

Kolor i wrażenia wizualne

Obraz operuje kolorem mało dobitnie. Nie ma tu przestylizowania choć widać, że reżyser i operator dbają o kadry. Jest porządek, dobre kompozycje, wiele ujęć wykonanych schludnie i z należytą nazwisku reżysera starannością. Choreografia, dobór kadrów, poprawność montażu, tempo i akcji i opowieści – wszystko to gra i współgra tworząc spójną, koherentną całość.
Więc czemu jak zobaczyłem ostatnie ujęcie poczułem się niespełniony?
Z odpowiedzią na to pytanie musimy poczekać do sekcji finałowej. Ale myślę, że z każdą kolejną sekcją recenzji zobaczymy co tu się dzieje.

Aktorzy

Julietę grają dwie aktorki. W jej młodszej wersji odtwarza bohaterkę Adriana Ugarte a kreację w starszej wersji odgrywa Emma Suárez. Jak wspomniałem uhonorowana za tę kreację. Nie są to aktorki bezpośrednio wiązane z Almodóvara, bo ten zaszczyt przypadł Penélope Cruz. Z drugiej strony grają dobrze więc reżyser poprawnie zrobił swoją pracę. Nie mogę też złego słowa powiedzieć o pozostałych postaciach, które są w tym filmie na piedestale.  Daniel Grao, Inma Cuesta i Michelle Jenner to dobra obsada, nie mająca złego wpływu na tę produkcję. Niemniej wybitnych kreacji to tu też nie ma.

Narracja i tempo

Dalej jest tempo tego obrazu. Sceny budowane są bardzo poprawnie, montaż rozwija się i emocjonalnie buduje napięcie dobrze. Przyznam, że lepiej niż się spodziewałem. A nadal brakuje mi w tym nadbudowy emocji. Skoro montaż ją pomija, to zadałem sobie następujące pytanie:

Co, u diabła, tu nie zagrało?

I w kocu znalazłem odpowiedź. To scenariusz tego filmu jest skalany. Ergo Almodóvar, który popełnił to przestępstwo, nie zauważył pewnego niedopracowania swojej własnej twórczości pisarskiej. Jest on nie tylko reżyserem ale i właśnie autorem pisanej wersji historii. Bohaterowie tego dramatu są po prostu nie do końca wiarygodni. Są sztuczni w tym co robią, ale nie jest to sztuczność min, gestów, zachowa a sztuczność osobistych relacji. Są to postacie typowe dla zachodnich społeczeństw, w których nie ma już stałych relacji rodzinnych, jest za to „ja” rozumiane dość absolutystycznie. Julieta, jej bliscy, jej córka – tak kluczowa dla historii, ojciec córki Xoan, nawet ojciec samej Juliety. Wszystkie te postacie są ułomne lub niedojrzałe. Ich decyzje, ich poczynania nie są takie jak być powinny u dorosłych, odpowiedzialnych ludzi. Są po prostu dziecinne. Te postacie udają dobrze działających, dojrzałych ludzi, gdy w głębi są po prostu ułomni. Może to moja wścibska wizja, ale tak odebrałem tych bohaterów. I nie umiem tych dwóch obrazów połączyć. Nie potrafię zobaczyć w postaciach wykreowanych przez Almodóvara realnych bohaterów. Widzę tylko niedojrzałe dzieci… i ciąży mi to na tym filmie, jak nigdy.

Werdykt

Kino hiszpańskiego reżysera stara się, jak w innych jego dziełach, pokazać ludzi okaleczonych. Tylko tym razem nie umiałem odebrać tej ich niedoskonałości jako części obrazu. Rzutuje to na moją ocenę tego skądinąd bardzo dobrego, poprawnie wykonanego i zagranego filmu. Polecam tylko prawdziwym fanom reżysera i hiszpańskiego kina. I konkludując niestety nie jest to tak dobry film jak niektórzy mogą sądzić po nazwisku reżysera. Stąd też pewnie tylko jedna nagroda wśród tych wszystkich nominacji.  

You may also like...

You cannot copy content of this page