Kreacja Bonda w "Casino Royale", źródło: materiały promocyjne filmu/Sydney Opera House
Kreacja Bonda w "Casino Royale", źródło: materiały promocyjne filmu/Sydney Opera House

Najbardziej przemawia do mnie Bond Daniela Craiga

Kilka słów o aktorze, którego Bonda lubię najbardziej.   Oglądam ostatnie filmy spod znaku 007, w których w roli niezniszczalnego (no nie do końca) agenta obsadzono aktora Daniela Craiga. Do tej pory powstały cztery filmy z nim w tej kultowej roli. Piąty a zarazem 25 film z serii, ma być zaprezentowany światu w 2020 r. Craig dołącza powoli do wąskiego grona aktorów, którzy zagrali Bonda po pięć razy. I brakuje mu dwóch filmów, by wyrównać rekord Seana Connerego i oczywiście Rogera Moorea. Obaj zagrali agenta po siedem razy.
Mnie jednak ze wszystkich aktorów, którzy wcielali się w 00 najbardziej pasuje właśnie Craig.
Odsuwam tu na bok fakt, że przez sześć dekad powstawania obrazów seria z Bondem zmieniła się jak kino, jako całość. Uważam bowiem, d że Bond z „Casino Royale” (2006), „Quantum of Solace” (2008) i „Skyfall” (2012) jest o wiele bardziej autentyczny, niż miało to miejsce w filmach z czasów „zimnej wojny”. Daniela Craig ma bowiem dla mnie pewną charakterystyczną aparycję w rolach, które odgrywa. Ma pewną… głębię. To nie do końca jego aktorstwo, ale i nie do końca scenariusze filmów. To raczej próba uczłowieczenia agenta Jej Królewskiej Mości w tryptyku, jakim są te obrazy. Specjalnie pomijam „Spectre” (2015), bo jeszcze nie widziałem tego, 24 Bonda. Agent, który się w tak charakterystyczny sposób przedstawia, w serii pod kierownictwem Martina Campbella, Marca Forstera i Sama Mendesa jest dla mnie o wiele bardziej ludzki, niż to miało miejsce w poprzednich filmach. Widać to w mojej ocenie w dwóch aspektach. Pierwszym jest romans, który uwypukla się w „Casino Royale„, a który kończy się wendettą Bonda przez kolejne dwa filmy. Nie ma bowiem bardziej ludzkiej emocji (chyba) niż zemsta. I dwa a to już moja osobista ocena. Bond w tych filmach nie jest tak niezniszczalny, jak to bywało. Wszystkie trzy obrazy operują wobec bohatera dużą ilością przemocy fizycznej. Bond krwawi w tych filmach, ma sińce, obija się o ściany, jak worek treningowy i w konsekwencji, staje się o wiele bardziej żywy. Stąd moje upodobanie dla tej roli, dla tej wersji 007, bo nie ma w poprzednich filmach z Bondem takiej dawki emocji, jak teraz. Jak w obrazach, które zaoferowali nam wymienieni reżyserzy. Nie ma takiego Bonda, jakim jest Daniel Craig. Stąd zapraszam Was na kilka wpisów, recenzji obrazów z tryptyku Bonda, jaki właśnie dane nam będzie sprawdzić trochę bliżej.

You may also like...

You cannot copy content of this page