Działający, stary projektor filmowy
źródło: unsplash.com, autor: Jeremy Yap

„Parker”, film z podtekstem moralizatorskim

Oto obraz, który pokazał mi, że historię mszczącego się złoczyńcy potrafiliśmy, jako Polacy, nakręcić lepiej niż Amerykanie w 2013 r. Nie polecam, ale przeczytajcie dlaczego.   W 2013 r. Taylor Hackford zaprezentował film spod znaku amerykańskiego kina kryminalnego. „Parker” to obraz, w  którym pojawiają się: Jason Statham (tytułowy Parker), Jennifer Lopez (odgrywająca rolę Leslie Rodgers) i kilka innych postaci mniej znanych powszechnej widowni. Miałem przyjemność oglądać ten film i wyrobiłem sobie krótkie zdanie. To kino, to typowy przykład obrazu klasy A, o którym niebawem nikt chyba nie będzie pamiętał, bo nie ma w tym filmie niczego nadzwyczajnego. I powiem Wam dlaczego, z naciskiem na „problem moralny” w tym filmie.

Historia

Zacznijmy od początku.  Parker to złodziej. Główny bohater nie jest dobrą postacią już z racji profesji, którą wykonuje. Co najważniejsze jest perfekcjonistą w swoim fachu. Przygotowuje skoki ze starannością zegarmistrza. Dba o szczegóły i pozwala mu to przeprowadzać akcje z chirurgiczną precyzją. Udaje mu się skonstruować następny skok. Wraz z grupą innych profesjonalistów okrada festiwal. Łupem złodziei pada duża suma, choć w tle filmu majaczy o wiele bardziej imponująca zdobycz. Jak się okazuje wspólnicy Parkera ostrzą sobie kły na potężną ofiarę, która będzie w Palm Beach i do tego skoku potrzebują właśnie zrabowanej gotówki.  
  Parker odmawia w pierwszej sekwencjo wydarzeń udziału w tym nowym skoku. Czym popada w konflikt z współtowarzyszami przestępczego procederu. Krótko mówiąc dochodzi do konfrontacji. Parker ledwo uchodzi z życiem, ale bez swojej części pieniędzy i bez planów na przyszłość, za to z potężną chęcią zemsty.

Plusy tego obrazu

Jak widać mamy w tym filmie do czynienia z dość ogranym (także w kinie) pomysłem. Bohater motywowany zemstą rusza na polowanie na byłych wspólników. Chyba po raz pierwszy zobaczyłem tę historię w „Hrabiu Monte Christo” Aleksandra Dumasa, ale przecież dokładnie to samo (bardzo to samo) widzimy w polskim klasyku komedii kryminalnej – „Vabank”. I to właśnie z tym drugim filmem, dzień po seansie, najbardziej skojarzyłem „Parkera”. To kino ma tempo. Ogląda się intrygę z dość dobrą, trwającą (że się tak wyrażę) szybkością. Nie można nie pochwalić pracy kamery, dobrego ucharakteryzowania postaci, gry aktorskiej, którą wprowadza Statham. Nie mam też wielkich zastrzeżeń do Lopen. Choć odbijają mi się najczęściej czkawką próby aktorskie gwiazd muzyki POP… ekh… Rihana i „Battleship: Bitwa o Ziemię” (2012). Ale cóż. Amerykańska gwiazda latino nie gra, ona nigdy nie gra niestety. Po prostu adaptuje tę samą rolę w każdym swoim wystąpieniu na dużym ekranie. Na pewno „Parker” też wygląda. Obraz w tym filmie jest dobrze kadrowany, zgodnie z zasadami sztuki i stylu amerykańskiego kina akcji. Tylko w tym jest największy problem. Tu nie ma nic więcej.

Takich filmów było sto i będzie sto

Hackford i scenarzysta John J. McLaughlin nie potrafili zrobić z tego filmu niczego ponadczasowego, niczego wybitniejszego. Może nie było takiej ambicji, ale w tym filmie nie ma nawet próby. Najbardziej nie podoba mi się właśnie ta…  niefinezyjna miałkość tego obrazu. A do tego, bijący z plakatu podtytuł:
„Żeby pozostać czystym, czasem trzeba się ubrudzić”
po prostu śmieszy.

Złodziej pozostanie złodziejem

Jason Statham, ze swoją ostrą twarzą, nadaje postaci Parkera potrzebnej surowości. To bohater trochę odpychający, pewny siebie, pełny jasnego, mocnego przesłania. „Ze mną się nie zadziera” i tego dokładnie nie rozumieją jego byli wspólnicy, którzy – w końcu – zapłacą za próbę wycyckania Parkera. Tylko jest jeden problem. Próba namalowania profesjonalnego złodzieja, jako „obrońcy zasad”, tak nie przeczytaliście źle „obrońcy moralnego”, po prostu jest niewiarygodna. W jednej z ważniejszych scen, kreślących jego charakter, Parker mówi Leslie, że wszyscy kradną. Analogiczną scenę można zobaczyć we wspomnianym „Vabanku”. Przypomnę, parafrazując, że Kwinto w tej scenie zapytany o to dlaczego kradł pieniądze z kas pancernych mówi: „Powód był zawsze taki sam. Bo tam były pieniądze.” i dalej „Par excellence, lepiej już chyba kraść jako złodziej”. Tylko, że analogiczny dialog w filmie amerykańskim nie ma ani krztyny polotu z polskiej komedii. Nie da się zbudować w takim filmie, filmie akcji, pełnym przemocy, pełnym pięknych obrazów z luksusowego wybrzeża USA, postaci takiego złodzieja, jak Kwinto. Parker też takim złodziejem nie jest a wkładanie mu w usta morałów o tym, że walczy o zasady, po prostu – w szerszym ujęciu postaci – wygląda groteskowo. I z tą konkluzją zostawię Was, sam na sam z obrazem „Parker”. To nie jest kino warte oglądania, bo widzieliście tę historię. Warte, jeśli na serio nie macie nic innego w repertuarze telewizji, czy kina domowego.

You may also like...

You cannot copy content of this page