Kadr z filmu "Gru i Minionki pod przykrywką" (Despicable Me 4)
Kadr z filmu "Gru i Minionki pod przykrywką" (Despicable Me 4) | Premiera 2024

2 w 1. „Minionki” o małych żółtych i takie tam…

Minionki to dość dziwna część współczesnej pop-kultury. To bohaterowie drugiego planu dla pozytywnych filmów o złoczyńcy, którzy z racji uroczego charakteru stali się sami ikoną. Są – co ciekawe – bardziej rozpoznawalni niż Gru, czyli samozwańczy łotr, którego słuchają. Ostatnim filmem w jakim widziałem te postaci był obraz pt.: „Gru i Minionki: Pod przykrywką” (ang. „Despicable Me 4”) z 2024 r. I już w rozbieżności tytułu widać co tu się stało. Oto w angielskiej wersji językowej, oryginalnej, to po prostu 4 część o Gru. Gdy polscy tłumacze włożyli w ten tytuł Minionki. W końcu są o wiele bardziej rozpoznawalne, niż ich złowrogi szef. Ten film to kolejna z – tym razem 2 – propozycji, jakie mam dla Was. Czyli jeden z wpisów, gdzie zawieram moje małe rekomendacje. Więc? Co można powiedzieć o filmie „Gru i Minionki: Pod przykrywką”?
Kadr z filmu "Gru i Minionki pod przykrywką" (Despicable Me 4)

Kadr z filmu „Gru i Minionki pod przykrywką” (Despicable Me 4) | Premiera 2024

Rys fabularny tej animacji to dość zabawne przeplatanie kilku wątków, jakie mogą być znane część widzów. Są one na pewno bardziej rozpoznawalne dla amerykańskich odbiorców tych filmów, ale nad Wisła też sprawiają, że można się pośmiać. Gru i jego rodzina musi skorzystać z czegoś na kształt programu ochrony świadków. Zagrożeniem, jakie zmusza do całej maskarady jest Maxime Le Mal. Kolega Gru za szkoły, i oczywiście przestępca. Gru na początku filmu ma czynny udział w pokrzyżowaniu jego planów.
Efektem jest fałszywa tożsamość dla bohatera, jego żony i dzieci – zarówno tych przybranych, jak i prawdziwych. Acha. W tym filmie pojawia się także niemowle. Syn Gru, którego ten – jak na zapatrzonego w siebie i egoistycznego przestępcę przystało – nazywa Gru Jr. Nigdy nie zrozumiem tego działania rodziców, ale to temat na inną dyskusję. Minionki natomiast w tym scenariuszu odgrywają i pierwszo- i drugoplanową rolę. Żółte chłopaki są obecne obok Gru i jego ukrywającej się rodziny, jak i w sztabie organizacji, która ukrywa przestępcę. Więcej o fabule w końcu chyba nie trzeba pisać. Dość powiedzieć, że stanowi prosty pretekst do gagów, sytuacyjnych komedii i scen z humorem typowym dla animacji spod znaku Illumination Entertainment / Universal Pictures. Jest tu śmiesznie, jest zabawnie, jest dobry dialog i animacja na światowym poziomie. Jest z czego się śmiać zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Mnie osobiście Shrek przyzwyczaił do tego rodzaju poprzeplatanego humoru – gdzie raz śmieją się dzieci, a raz dorośli. Choć tych drugich dowcipów dzieci po prostu nie są w stanie jeszcze zrozumieć. I to też tu gra. Kilka scen z tego filmu mnie osobiście zapadło w pamięć. To super czas dla odstresowania i rozładowania napięcia, jeśli akurat dzień nie był po waszej myśli. Gru i jego koledzy to nie pierwsza liga animacji. Tak bym to określił, ale filmy z tym bohaterem i jego żółtymi „przydupasami” to dobra komedia dla każdego. Gorące polecenie z oceną 6 na 10, jeśli tego potrzebujecie.

„Jutro będzie nasze” (2023)

Drugim filmem, który chcę ci polecić w tym wpisie Czytelniku, jest włoska produkcja spod znaku reżyserki Paoli Cortellesi. Ten film, to dramat z akcentami musicalu, który europejska publiczność mogła oglądać w 2023 r. Ten obraz to piękne prawie 2 godziny zastanawiającego kina, które oglądałem z wielkim zainteresowaniem w miesiącu premiery. Ale spokojnie. Zacznijmy od kilku słów wstępu, bo to ważne w sytuacji, kiedy czytasz moje wrażenia z europejskiego kina.
Kadr z filmu "Jutro będzie nasze"

Kadr z filmu „Jutro będzie nasze” | Premiera 2023

Wróćmy do roku 2010, jeśli pozwolicie. Wówczas jesienią byłem w stolicy Austrii, w Wiedniu. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że to ważny moment dla mnie. Byłem studentem wymiany zagranicznej i choć głównym co się robi w takich przedsięwzięciach jest nauka (jasne! ;D) to był to pierwszy raz, kiedy byłem w europejskiej stolicy w czasie międzynarodowego festiwalu filmowego. Wiedeń jest domem Viennale. Pięknej i ważnej inicjatywy europejskiego kina, choć Berlinale i festiwal w Wenecji są od tego austriackiego przedsięwzięcia bardziej znane. Wtedy też zetknąłem się z europejskim kinem „na nowo,” co stanowi podstawę mojego sentymentalnego stosunku do produkcji z kinematografii starego kontynentu. Włoskie kino, ma w tym krajobrazie bardzo specjalne znaczenie. Nadmienię choćby takie filmy jak: „Życie jest piękne” (Roberto Benigni, 1997), czy „Złodzieje rowerów” (1948) i rozumie się moje nastawienie. To klasyka kina. Dlatego też „Jutro będzie nasze” to tak działający na mnie obraz. Historia jest mało angażująca na początku. Poznajemy Delię (w tej roli sama reżyserka, Paola Cortellesi), żonę i matkę mieszkającą w Rzymie. Jest rok 1945, i Włochy to kraj powojenny. Relacje społeczne są trudne i bardzo napięte. Ekonomia nikogo nie rozpieszcza. Zderzają się w tym świecie różne problemy – w tym te dotyczące ról społecznych. To trochę łączy ten film z wspomnianym obrazem „Złodzieje rowerów.” Delia ma trudne życie, jest młoda, ma swoje talenty, ma też córkę i synów. Ma też męża, który nazywa się Ivano (Valerio Mastandrea). Ów jest negatywną postacią tego filmu. Szybko przekonujemy się, że ma łatwość w sięganiu po rękoczyny wobec żony. I tu dotykamy mojej ulubionej sceny tego filmu. W pewien wieczór, kiedy praktycznie całość planu, jaki miał podnieść status rodziny, się nie udaje, Ivano sięga po swoją wyższość fizyczną wobec Deli. Ale to, jak grozę tej sceny reżyserka i para scenarzystów (w tej parze sama reżyserka) przedstawili… to po prostu obłęd kinowy. Doskonałe połączenie choreografii i napięcia. Jak zdałem sobie sprawę z tego co oglądam, o po prostu uśmiałem się rzewnie siedząc w kinie. I choćby dla tej sceny polecam iść, wypożyczyć i zobaczyć ten film. Polecić go można także ze względu na pozytywne przesłanie sekwencji zamykającej, która już nie jest w żaden sposób fikcyjna – jak cała historia wspomnianej pary. Ten film to w mojej ocenie doskonałe kino, godne 8 na 10 punktów ze względu na cztery elementy. Doskonałą historię, świetną grę aktorską, dobrany czarno-biały kolaż i w końcu z racji humoru. Ten ostatni sprawia, że wiele dialogów i sytuacji z tego kina może stać się klasyką dla włoskiej kinematografii. Polecam, tak że bardziej się nie da.

You may also like...

You cannot copy content of this page