Ekran powitalny i logowania serwisu Instagram
źródło: unsplash.com, autor: Solen Feyissa

Instagram. Czyli co portal foto dla mnie zrobił?

Dzisiejszy wpis ma znacznie bardziej osobisty charakter, tak sądzę. To raczej przemyślenia niż wypracowany elaborat o portalu społecznościowym Instagram. Pytanie jest proste: co portal foto dla mnie zrobił? I szczerze, już na początku powiem, że mam wobec tej platformy pozytywne odczucia. Ale zacznijmy od początku. Dla porządku, moja obecność na Instagramie pod tym linkiem

Moja historia

Na Instagramie zagościłem 53 tygodnie temu (to musiał być rok 2015). Moje pierwsze zdjęcie to szkolenie prowadzone w Centrum Informacji Naukowej i Bibliotece Akademickiej (CINiBA) z, nomen omen, mediów społecznościowych. Prowadził je Przemek Grzywa, wówczas postać śląskiego świata startapowego. Potem zdjęcia pojawiały się bez większego klucza. Otwarcie powiem, że bawiłem się dobrze tworząc różne kompozycje szukając kadrów, różnych ujęć.

Spotkania są po to by spotykali się ludzie. Jak dzisiaj. #twitter #szkolenie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Gabriel Paździor (@gabrielpazdzior)

Mam na profilu instagramowym teraz około 120 zdjęć. Co znaczy, że robiłem mniej więcej dwa zdjęcia na tydzień. Czasem mniej, czasem więcej. Znajdziecie wśród nich np. zamek w Będzinie, przy którym realizowałem zdjęcia do projektu (umarł śmiercią naturalną), są też wschody i zachody słońca, ja w bodajże 2014 roku na Intel Extreme Masters w Katowicach, są też zdjęcia z Krakowa, Warszawy, sporo sprzętu którym kręcę. Szczerze? Nie miałem wobec Instagramu wielkich planów. Moja kolekcja zdjęć jest bardzo osobista i nie liczyłem na to, że zrobię nią jakaś karierę. Mam, oczywiście, nadzieję że będzie taki moment gdy rozwinę skrzydła na tym portalu i liczba zainteresowanych nagle skoczy… ale nie stanie się to pewnie bardzo szybko.

To w czym jest problem?

W tym jak portal mnie traktuje. No właściwie, jak traktują mnie i innych jego użytkownicy . Zaraz, zaraz żebyśmy się dobrze zrozumieli. To nie Instagram jako administracja portalu mi nie odpowiada. To jak jest wykorzystywany potrafi rodzić problem. Podzielę się jeszcze dwiema krótkimi historyjkami z mojej obecności na Instagramie. Pierwsza. Gdy dzisiaj otworzyłem aplikację na telefonie (było pewnie koło godziny 15.00) okazało się, że jedną z moich fotek, które zrobiłem w Krakowie, polubił Drew Bailey (obserwujących na Instagramie 27 100 osób). Z ciekawości sprawdzam kto lubi moje zdjęcia, bo przy  mojej obecności jeszcze można to robić. Zdaję sobie sprawę, że jak ktoś ma 15 000 śledzących w każdym medium społecznościowym to się w pewnym momencie staje nie realne. Poniżej zdjęcie, które pan Drew Bailey polubił.

One great place I visited in #kraków this #weekend. I must say it was a great, educational #trip. #film #movie #filmschool #meincity

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Gabriel Paździor (@gabrielpazdzior)

Dlaczego człowiek zwrócił moją uwagę? Mianowicie jest filmowcem z Australii z uznanym dorobkiem, zdobywcą nagrody za  najlepszy fikcyjny film krótkometrażowy w 2009 roku. To produkcja „Cudowna rybka”. Film nominowano do Oskara. Nie wiem jak Wam, ale mnie takie momenty w obcowaniu z Instagramem (i w ogóle social media) podnoszą na duchu. Tu się okazuje, że nasza komunikacja dociera do ludzi na drugim krańcu świata i choć przez chwilę istniejemy w umysłach innych. Nawet jeśli to tylko sekunda gdy stukną dwa razy w ekran swojego telefonu… lubię to. Druga historia. To właściwie powracający epizod. Kilka razy zdarzyło mi się, że zdjęcia polubił mi profil marki. Tak profil marki na Instagramie, który nie ma zdjęć, nie ma obecności, tylko na profilu chamską odezwę do wizyty strony. Co jeszcze śmieszniejsze z mojego punktu widzenia, takie działanie nie ma realnego przełożenia na mnie jako na odbiorcę. Już tłumaczę. Pracuję w mediach, piszę teksty do portalu internetowego (jak piszę te słowa) tworzyłem przez lata profesjonalną komunikację wielkiej instytucji (uniwersytet). Na dodatek studiowałem komunikację społeczną, w tym reklamę i marketing, mam na co dzień do czynienia z tymi tematami… i śmieszy mnie jak studio designu z Phoenix w Arizonie, czy lepiej Butte z Montany (USA, obie miejscowości tylko obrazują co się stało) chce mi zaoferować swoje usługi. Po pierwsze nie jestem docelowym klientem takiej komunikacji, po drugie nie skorzystałbym z ich usług, bo samym sposobem dotarcia do mnie studio zraziło do siebie – postrzegam ich działanie jak brak profesjonalizmu. Szczerze? Zgłosiłem ten profil, i inne temu podobne, Instagram kasował je,  o czym mnie łaskawie poinformowano. I bardzo dobrze. Ktoś powie, że jestem perfidny, ja tak nie uważam. Komunikat musi nie tylko mieć swój czas i miejsce, ale i respektować to, że z niego korzystam. Etyka w biznesie. Będę o nią walczył, choć nie raz znajdą się przykłady, że to może i przegrana sprawa.

Podsumowując

Instagram nie został stworzony dla marek o ile wiem. Może się mylę. Na pewno nie został stworzony dla sprzedaży usług. Dobra rada na przyszłość, dla wszystkich, którzy wytrzymali i doczytali ten wpis do końca, korzystać z narzędzi wedle ich przeznaczenia. To lekcja, którą wypracowałem sobie po kilku miesiącach obecności na opisywanym portalu społecznościowym.

You may also like...

You cannot copy content of this page