Miał być dźwięk
To nie będzie długi wpis, bo mam tylko jedną, zasadniczą myśl do przekazania.
Kilka dni temu zbierałem niemal cały mój sprzęt do rejestracji dźwięku, by być gotowym na wszelkie ewentualności na nagraniu. Miałem robić dźwięk, co znaczyło, że mikrofon (jak przed laty w radiu) miał być moim dobrym przyjacielem. Kiedy spotkałem się ze swoim wspólnikiem na nagranie, utwierdził mnie w przekonaniu, że tak – jedziemy grać projekt… w którym będzie dźwięk. Więcej. Miał ze sobą kable XLR, które przekazał w moje skromne ręce, rekorder ZOOM, blimp. Wszystko wyglądało na gotowe. I… i uległo zmianie w najmniej odpowiednim momencie.
Klient, gdy już przybyliśmy na miejsce, poinformował nas, że nie będzie dźwięk potrzebny. Finalny film bowiem będzie miał lektora i podkład muzyczny.
Oto ja i mój znajomy wyszliśmy na filmowców, którzy zabrali więcej sprzętu niż było to potrzebne.
Gdy zakończyliśmy zdjęcia tego dnia, na moje szczęście zabraliśmy także drugą kamerę, doszło do mnie pewna myśl:
W sumie to i dobrze, że zabraliśmy dźwięk, bo „lepiej nosić niż się prosić,” jak mawiała moja babcia.